Opis forum
Administrator
Każdy wie do czego służy, a jeżeli nie wie to dziw, ze udało mu sie zarejejstrowac.
Gotujecie sobie sami (nie pozabijajcie sie, nie potrujcie itp.).
http://i31.tinypic.com/29atzrm.jpg
http://i26.tinypic.com/2wptt6p.jpg
http://i29.tinypic.com/2m5dmi0.jpg
Offline
Dokładnie przejrzałem zawartość lodówki. Wziąłem z niej żółty serek, brokuły, śmietanę. Zabrałem się za poszukiwanie makaronu, garnków i innych potrzebnych mi rzeczy. Podczas tych czynności nuciłem cicho - Raz lubieżny lis niecnota Dorwał małą mysz u płota. Ale poczuł się bezsilny, Bo był niekompatybilny. - Kiedy moje poszukiwania zastały uwieńczone sukcesem wstawiłem wodę i pokroiłem warzywo. Ugotowałem makaron i zrobiłem sos. Podczas oczekiwania na to aż makaron stanie się jadalny, ciągnąłem piosenkę dalej - Przyszedł bosman do tawerny, Piwo!!! wrzasnął gromkim głosem I od razu dostał w zęby Nie powiedział "proszę" -Na koniec spróbowałem mojego wyrobu i nakryłem sobie do stołu. Wypiąłem dumnie piersi, zadowolony ze swojego działa. W domu zaczął unosi się przyjemny zapach owej potrawy. Ja zaś zasiadłem do stołu.
Offline
Zaraz.
- Po pierwsze smacznego. Po drugie ekhem, DIE - odciagnalem go od jedzenia na chwile - po trzecie...tsukasa jestemm. - przywitalem sie.
- Nie mozesz tak po prostu komus wyjadac... - powiedzialem ciszej.
Offline
- Nawet powinniście się tu tak czuć. A i zamiast używania tego zgrabnego epitetu "Ty ze szmatą na ryju" Mów mi po prostu Reita, wygodniej. Jasne, że możecie się częstować. Smacznego - trudno w tej wypowiedzi było, choć wychwycić nutę sarkazmu. Zapewne nawet go nie było. Nie przerwałem konsumowania. Spojrzałem na nich przelotem, co by sprawdzić czy coś z potrawy zostanie. Po chwili jednak pokręciłem głową, i zająłem się ucztowaniem – Tsu nie przejmuj się. Zacznijmy wyznawać zasadę, że wszystko, co nie jest przybite gwoździami jest nasze, a jest to, czego nie możemy oderwać.
Ostatnio edytowany przez Reita (2008-03-10 20:29:22)
Offline
Pokiwałem z uznaniem głowa.
-Dobra zasada - powiedziałem z pełnymi ustami, grzebiac pałeczkami w jego talerzu. Skoro pozwolił...
- Te, to dobre jest. Tsu, chcesz? - przysunąłem mu dorodną marchewe z makaronem do ust.
Reita. Musze zapamiętać. Nie wiem po co, właściwie to zawsze pierwsze określenie padłe z moich ust, na zawsze przyklejało się do danej osoby, ale musze sie postarać.
Ostatnio edytowany przez Die (2008-03-10 20:29:31)
Offline
- No i ok - skwitowalem, podlaczajac sie do wyjadania marchewek... xD
- No wiec reita i Die. - wymienilem sobie ich na glos, zeby zapamietac jak sie nazywaja. Bo zbyt czesto zapominam imion. Ok, Die jest od gumek, Reita od marchewek...zakodowane. xD
Offline
Powoli podsunąłem talerz w ich stronę – Ładnie tu nawet mają. Widzieliście może rzekomy basen? – Oblizałem dokładnie usta i zmrużyłem spokojnie oczy – Ogólnie nie spodziewałem się takiego przepychu a wy? Myślałem, że to będzie skromne. Jak tu trafiliście? Znaczy, jeśli chce wam się streścić swoją biografie w góra trzech zdaniach...-dodałem na wypadek gdyby chcieli mi tu snuć długie opowieści.
Offline
-Basen? Basen! Ale fajnie, tutaj jest basen - wykrzyknąłem, znów nie panując nad sobą.
-Eee... nie nie widziałem - zjadłszy wszystko, wstawiłem talerz do zlewu i wróciłem do rozmówców.
Przyjrzałem się temu Reicie. Ja szmate na ryju gdzies już widziałem...
-Reita? Kojarzysz lato, pól roku temu, upalny dzień, bójkę na kamienie na pewnej paradzie? - spytałem, patrzac na niego pytajaco.
Offline
- Basen? Mnie to tam chyba... wisi kolo nosa. OJ sorry reita to nie miala byc zadna aluzja... xD - powiedzialem z ustami pelnymi warzyw (kochajmy warzywa!!!)
Przygladalem sie im kiedy zaczeli rozmawiac o jakiejs paradzie. xD
Offline
Rozsiadłem się wygodnie w krześle, właściwie odsunąłem je trochę od stołu i kostkę prawej nogi oparłem na kolanie lewej. Spojrzałem na Die z nieco większym zainteresowaniem - Powinienem powiedzieć coś na styl "Kogóż moje piękne oczy widzą, jeszcze piękniejszą osobą''. Owszem pamięta. Nie spodziewałem się, spotkać Cię jeszcze. Przez tydzień byłeś moim bohaterem - zaśmiał się cicho, jednak nie złośliwie rzekłabym, że śmiał się wesoło – Ja oglądałem plany to wiem... może chodźmy pozwiedzać o barze coś pisało. Nie jestem przewrażliwiony na punkcie ’’szmaty na ryju ”- spojrzałem na Tsu z widocznym rozbawieniem.
Offline
Bohaterem. O matko, przez tydzień byłem czyimś bohaterem. To jest Dieman, bierzcie z niego przykład dzieci.
Nie wytrzymałem i rozesmiałem sie.
- Nie moja wina, że tamten facet mnie zdenerwował. Zresztą to on zaczął... - przypomniało mi się, że nie zamknałem pokoju, a przeciez tam została moja gitara!
- Tsu, Reita - ukłoniłem im się na pożegnanie i wróciłem do siebie. Odechciało mi sie rozpakowywać, wiec rzuciłem się na łozko, obok moich klamotów.
Offline
Siedzialem tak nie za bardzo wiedzac o co chodzi. Jaka kurwa parada? Whatever...
- Macie szczescie, ze sie znacie.. Jestescie znajomymi czy cos? - zapytalem, nie bardzo wiedzac, o czym mowic... poprawilem tylko grzywke ktora notorycznie spadala mi na oczy.
Offline
- Znamy, raz się spotkaliśmy... właściwie to pomogłem Die w bójce. Hm...walczyliśmy o prawa, dla pewnej grupy społecznej - nie byłem pewien czy Die chce mówić, jakiej. Wzruszyłem ramionami i zabrałem sie za sprzątanie. Jak ja nienawidzę bałaganu.. nienawidzę.
Offline
Gdy wszedłem do jadalni, na moją twarz wpłynał uśmiech. Ja to mam szczęscie, jeśli mi sie uda, to znów ktos podstawi mi jedzenie pod sam nos. Siedział tam jakiś koleś i szykował sobie żarcie. Przysiadłem się do niego.
- Czesc, jestem Die - powiedziałem, siląc się na to by patrzeć na niego, a nie na zawartośc jego talerza.
Offline
Stałem w kuchni i robiłem jedzenie - powiedzmy, sobie szczerze, tym, co ugotowałem dałoby radę całą armie USA wykarmić. Ehh, ja to mam tak zawsze, nie moja wina, że lubię gotować. Nagle wpadł jakiś chłopak.
- cześć, jestem Die - powiedział.
- hey, Kai - odpowiedziałem, wstawiając wodę na kawę. Oparłem się biodrem o umywalkę i spojrzałem na chłopaka - jesteś głodny? - zapytałem - bo widzisz, trochę dużo mi tego wyszło, a sam nie zjem tyle. zwykłe danie - ryż z sałatką i sosem owocowym, skusisz się?
Offline