Opis forum
- Czy jestem dłogny? No jasne! - lrzyknałem entuzjastycznie i wstałem, siągając sobie talerz. Nałożyłem sobie sporą porcje ryżu i zacząłem się zajadać. A ja mam to do siebie, że jak jem, to siedze cicho i koncentruję sie na tej własnie czynności. Gdy skonczyłem, popiłem posiłek jakimś sokiem i wstawiłem gary do zlewu.
- Bosko gotujesz! -
Offline
Dzięki - odpowiedziałem, kończąc posiłek - cóż, ja gotowałem ty zmywasz, moussier Die. Wziąłem kubek w dłonie i upiłem trochę kawy.
No, teraz zaplić tylko muszę. - Die, masz może ognia? - zapytałem chlopaka - bo mojego musiałem zostawić w pokoju. A, nie wiesz, może z kim dzielę pokój? Bo chłopak spał jak wychodziłem. - dobra, może za dużo pytań, jak na 5 minut znajomości.
Ostatnio edytowany przez Kai (2008-03-11 17:11:42)
Offline
Wpadłem do jadalni nadal wyklinając ową przebrzydłą kreaturę - Wiecie, ze jakiś kompletny ignorant, hipokryta, zgniły ryj, odrażająca miernota, nabałaganił w moim...MOIM pokoju! Łajza jedna! Przysięgam jak go dorwę do mu nogi z dupy powy...O cześć! - spojrzałem na nieznajomą twarzyczkę. Powstrzymałem się i wyciągnąłem do niego dłoń - Reita.. wybaczcie, ale ktoś, jakiś dureń zrobił mi rozgardiasz w pokoju. Wiecie może, kto mógł to zrobić? - zapytałem już łagodniejszym tonem.
Ostatnio edytowany przez Reita (2008-03-11 17:20:50)
Offline
Mój współlokator wpadł ko kuchi i od progu zaczął krzyczeć. Nawet się nie przejęłem tym, co mnie to obchodzi?
Die, podał mi zapalniczkę, odpaliłem papierosa, głęboko się zaciągając.
- Hey, jestem Kai i to ja z tobą mieszkam, w naszym pokoju. chcesz trochę ryżu? - posłałem mu słodki uśmiech
Ostatnio edytowany przez Kai (2008-03-11 17:24:09)
Offline
- Ogień? Zawsze - rzuciłem mu zapalniczkę. Po chwili do kuchni wpadł Reita, mrucząc pod nose jakieś groźby.
- Cześc szmat... Reito! - w odpowiedniej chwili ugryzłem się w język i powiedzialem jego imie poprawnie. Robie postępy.
- A ryż bardzo dobry, polecam... - usmiechnąłem się, a potem szepnąłem Reicie do ucha
- ...ale jak nie chcesz, to ja chętnie... -
Offline
- To TY?! Jak mogłeś? Ty głupku wiejski Ty... Ja chce żeby tam było czysto. Żeby jakoś się przejść do drzwi dało nie przewracając o bliżej niezidentyfikowane przedmioty i uciekające jedzenie sprzed pięciu dni! Zastanów się! Ja wymagam, żebyś obok siebie sprzątał wokół własnej rzyci! A jedz ten ryż... chociaż niewiadomo czy on ręce po wyjściu z kibla myje – zawyłem a oczy mi się zaszkliły od łez. Stałem, patrzyłem na nich ze złością, a w oczach nadal odbijało mi się pytanie Jak ktoś mógł mnie tak strasznie skrzywdzić – Bogini! Widzisz i nie grzmisz!
Offline
- stary, czy ty za bardzo nie przesadzasz? ty baba czy facet jesteś? na cholerę ci ta szmata na twarzy, co masz krzywy nos, czy coś? wrzuć na luz, chłopie. mieszkam razem z tobą w pokoju i uszanuj to, a jak ci sie cos nie podoba, zawsze możesz spać w łazience lub na korytarzu - rzuciłem zły, przesadza. - masz, Die, zjedz ten ryż, widzę, że ci smakuje. a ty, moussier Reita, ogarnij się.
- chuteczkę chcesz? - zadrwiłem, jak zobaczyłem łzy w jego oczach.
Offline
- Hej, hej, hej, spokojne. Kai, moze po prostu Reita lubi swoją szmatkę, no spoko, ja lubie moje włosy. Niech sobie nosi jeśli chce - na wszelki wypadek stanąłem pomiędzy nimi. Bogowie, świat sie przewraca, jeśli to ja musze kogoś rodzielać. Podszedłem do Reity i zafundowałem mu pełne miłości łupnięcie w plery.
- Wyluzuj stary, zajaraj trawki... gdzies tu miałem jakiegoś skręta - począłem przeszukiwać kieszenie, gdy wreszie wymacałem, odpaliłem go i podałem szmatkowanemu. A zaraz potem porwałem talerz z ryżem i zacząlem wcinać.
Offline
Spojrzałem na nich i fuknąłem przez nos. Może jeszcze tupnąć nóżką? - Zauważ, ze to Ty nie uszanowałeś tego, co zrobiłem i że z Tobą mieszkam! Zrobiłeś cholerny bałagan... Ja rozumiem... położyć pomarańczowa koszulkę na żółtej, ale nie coś takiego - o dziwo mówiłem już spokojnie i poprawiłem swoją szmatę na ryju. Zaciągnąłem się owym skrętem dla uspokojenia - Ja się mam ogarnąć? Wiesz, co Ty mi możesz najwyżej zrobić? - i w tym momencie wskazałem palcami na swoje krocze – A teraz jak cywilizowani ludzie. Mamy dzielić ten cholerny pokój... Więc ja nie będę się czepiał szczegółów, ale Ty też postarasz się zachować względny porządek?
Offline
Westchnąłem cięzko, spoglądając na Reitę i Die.
- niech będzie, może się nie pozabijamy - rzuciłem - w ogóle, jak wy możecie palić to paskuctwo? ehh, królestwo za europejski hasz - powiedziałem - dobra, chłopcy, ja pójdę się rozpakować do końca i posprzątać - dodałem patrząc w oczy Reity.
- au revoir, chłopcy - powiedziałem i wyszedłem z kuchni.
Offline
-No, sytuacja opanowana - mruknałem, a gdy Kai wyszedł, wybuchnałem śmiechem. Akcja z kroczem byla niezła. Trzeba zapamiętać. Zjadłem do końca ryż i wstawiłem naczynia do zlewu, ale z ich zmywaniem juz się nie pofatygowałem.
- Własciwie to szukałem tego basenu, o którym wczoraj mówiłeś, ale zanim poznam cały dom to troche minie -
Offline
- Dzięki...- mruknąłem za nim. Zrobiło mi się trochę głupio, ale! tylko trochę. Westchnąłem cicho i siadłem sobie na najbliższym krześle. Zwykłym sposobem opierając kostkę na kolanie - Jak myślisz obraził się? Znaczy wcale nie mam zamiaru go przepraszać! Przecież zwróciłem mu GRZECZNIE uwagę, że trochę naśmiecił. Czyli basenu nie znalazłeś, a coś innego ciekawego? - zapytałem nadal rozważając swoją winę w całym zajściu.
Offline
- Tak, to było bardzo grzeczne - sarknałem i oparłem się biodrami o szafkę, krzyzujac ręcę na piersi i wlepiajac spojrzenie w szmacianego.
- Ale nie przejmuj sie, wzajemnie sie uzupełniacie, zresztą kto sie czubi ten sie lubi - usmiechnalem się, próbując choć przez chwilę być empatą i wczuś się w ich sytuację. Niestety nie wyszło mi.
- No basen chyba wyparował, bo ja go nie widze. I właściwie... to miałem zwiedzić dom ale przyciągnęły mnie do kuchni zapachy... i nic nie znalazłem -
Offline
- No to ten chodź, z moją głową i Twoimi... zdolnościami na pewno ów basen znajdziemy. Ja będę Sherlock Holmes, a Ty doktor Watson - podniosłem się zasuwając za sobą krzesło - Było grzecznie... zawsze mogłem mu przypieprzyć w py.. no dobra w twarz a potem chcieć rozmawiać, prawda? - zauważyłem po raz kolejny przekonując samego siebie do racji tego, co mówię. Skierowałem kroki najpierw do hollu a potem po schodach w dół - Ciekawe czy trzymają trupy dzieci w piwnicy.
Offline
- Kul... - mruknałem, majac przed oczami wizję rozkładających się zwłok i malowniczo rozciągniętych po ścianie jelit. Niach, samo życie.
- No... ja zwykle od razu walę w pysk a potem mówie... więc nawet nie było tak źle - przeciągnąłem się, az cos mi strzeliło w kręgosłupie i ruszyłem za Reitą schodkami na doł.
[Die, Reita - basen]
Offline